Nie mam obiektywu do makro, więc coś większego wrzucam.
Lecz "Wild Bunch". Jakoś tak mi się utrwaliło, że jak western, to "W samo południe" - bez sensu ;)
Za filmweb: "Idziemy!" - mówi Pike Bishop do swych ludzi. Zapada chwila ciszy, spojrzenia po sobie. "Czemu nie?" - słyszy w końcu w odpowiedzi.
W tle łkania meksykańskiej prostytutki, kamera w końcu pada na zdechłego ptaka, którym przed chwilą - gdy jeszcze był żywy - bawił się jeden
z bandytów. Pike i jego banda, uzbrojeni w strzelby idą. Idą na pewną śmierć i dobrze o tym wiedzą. Jednocześnie jednak idą, by choć po części odkupić swe winy, idą ratować swego towarzysza, choć dobrze wiadomo, że nie ma już na to szans. Idą, aby zrobić jedyną właściwą rzecz...
Może też być życzliwe zainteresowanie...
Największą błogość odczuwam w sobotę i niedzielę rano, kiedy można przewracać się z boku na bok i mówić "mmm... jak fajnie...". :)
Można np. zaplatać warkoczyki
a właściwie jeden...
(lub nie)